Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni

Hej, dawno mnie nie było tutaj. Niestety nie jest dobrze. Wręcz powiedziałabym, że jest tragicznie. Ostatnie dwa tygodnie to jeden wielki koszmar dla mnie i dla mojej rodziny. Będzie ciężko nam jeszcze długi czas otrząsnąć się z ostatnich wydarzeń, czeka nas dużo wyrzeczeń ale przede wszystkim ogromnej siły i wzajemnego wsparcia. Jeszcze nie wiem jak to wszystko ogarnę, jak pomogę żyć i funkcjonować normalnie najbardziej zranionym osobom, ale jakoś będę musiała. Ale jak się to mówi, co nas nie zabije to nas wzmocni. Mimo ogromnej tragedii, która wydarzyła się na naszych oczach zrozumiałam jedno...jeśli sami nie weźmiemy życia w swoje ręce, to nikt za nas tego nie zrobi. Trzeba iść swoją drogą uparcie i wytrwale, bo życie jest krótkie i jak widać niespodziewane. Tego co mi się przytrafiło nie spodziewałabym się nigdy, zawsze wydawało mi się, że takie rzeczy się nie dzieją w naszej rodzinie. A jednak...Mimo ogromnego bólu, który mam teraz w sercu nauczyłam się jednak kilku rzeczy. Jest to też wielka lekcja dla mnie. Od teraz zmieniam całkowicie swoje podejście do życia i mam nadzieję, że stanę się osobą, o jakiej zawsze marzyłam. 



Podsumowując jednak swoje plany z poprzedniego posta, nie udało mi się zrobić za wiele, w pewnym momencie przestałam już odhaczać punkty. Mam teraz w głowie całkiem inny plan działania. Dobrze że mam przy sobie swojego P. Razem nam się uda wszystko. Będę Was na bieżąco informować o moich sukcesach i porażkach. Mam nadzieję też, że posty będą pojawiać się częściej i bardziej spontanicznie. Tak jak robiłam to kiedyś.

A teraz lecę do sklepu, bo za 5 godzin wraca po miesiącu nieobecności mój P. :):) Trzeba więc ugotować coś dobrego na późny obiad. Do zobaczenia w następnym poście.

Komentarze