Promyczek i reszta

"Jesteście dzielni…
A teraz idźcie… stwórzcie legendę!
To rozkaz.
Zróbcie to.
Proszę..." - Kim Holden

Jupii. Mam na swoim koncie pierwszą przeczytaną książkę z 52, które mam zamiar w tym roku ukończyć. Na pierwszy ogień wzięłam w swe ręce "Promyczka" Kim Holden. Co prawda czytałam ją aż dwa tygodnie, więc spory szmat czasu, mimo to cieszę się że mogę wpisać ją na listę książek przeczytanych. Z początku "Promyczek" nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, nie rozumiałam zachwytu ludzi nad tą pozycją. Myślałam ot, taka zwykła lekka książka dla nastolatków. Z biegiem czasu jednak zaczynała mi się coraz bardziej podobać a na finiszu płakałam jak bóbr. Chyba jest to pierwsza moja książka, na której polały mi się łzy. No ale może po prostu nie czytałam za wiele tego typu wyciskaczy łez. Bardzo podobała mi się główna bohaterka Kate, jej odwaga, dobre serce, cierpliwość i to, że potrafiła bezinteresownie pomagać innym ludziom. Taka dobra dusza, którą niestety w dzisiejszych czasach możemy rzadko spotkać. Szkoda że zakończyła się tak smutno. Gdzieś tam do końca wierzyłam, że uda jej się pokonać chorobę i że będzie szczęśliwa u boku Kellera. Jednak los nie był dla niej łaskawy. Bardzo zaskoczyło mnie też to, że na końcu książki autorka wypisała nam kilkanaście utworów, które uwielbia słuchać i które kojarzą jej się z bohaterami. Pisze również że na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno. Powinniśmy zacząć już dzisiaj...NATYCHMIAST. Idę więc za radą autorki i mam zamiar już nie tylko marzyć, ale czerpać życie garściami.

  "Masz przed sobą wspaniałe życie. Przeżyj je co do minuty. Zacznij już teraz."

A tu jeszcze krótkie podsumowanie tygodnia. Nadal nie jest za dobrze, ale staram się.

Udało się:
- przeczytać pierwszą książkę z 52
- obejrzeć czwarty film z stu
- obejrzeć odcinek serialu Poldark
- obejrzeć odcinek serialu przyrodniczego "Planeta Ziemia"
- obejrzeć odcinek filmu przyrodniczego o pająkach, gdzie dowiedziałam się że gatunek ten potrafi zjeść nawet młode rybki
- obejrzeć jeden odcinek z Jasiem Fasolą
- obejrzeć film krókometrażowy Tomasza Bagińskiego "Katedra", za co dostał Oscara w 2003 roku
- spisywać nowości wydawnicze i książkowe
- prowadzić regularnie habit tracker w Boullet Journalu
- pójść na spacer
- zrobić sobie w końcu zdjęcie w czerwonej angielskiej budce telefonicznej
- drugi dzień przejść na dietę 1500 kalorii i ograniczyć słodycze
- poćwiczyć 15 minut (niestety za krótko) z Mel B
- upiec własny chleb razowy
- zrobić koktajl
- pogodzić się z kimś, z kim nie rozmawiałam przez rok 
- łykać regularnie witaminy
- pić regularnie pokrzywę i zieloną herbatę
- jeść w miarę regularnie marchewkę
- 3 dni ssać olej
- 3 dni nakładać na rzęsy olejek rycynowy
- zrobić peeling twarzy i nałożyć maseczkę
- pić więcej wody

Wiele rzeczy mi się nie udało, w tym tygodniu trzy dni nie spałam wcale, nie licząc dwóch godzin po przyjściu do domu z pracy. Wstawałam codziennie o 4 rano i pracowałam fizycznie w chłodzie. Nie wiem jak funkcjonowałam, ale niestety zabrakło energii na wiele rzeczy, zwłaszcza na aktywność sportową. Teraz czeka mnie zmiana nocna, gdzie też będę się czuła jak "Zombie", mimo to będę się starać spełniać swoje plany na ten rok.


Komentarze